Święto Huberta w szwadronie

„Twarze koni” dla Krzyśka.

Świętego Huberta obchodziliśmy nieco wcześniej, bo 17 października 2009 r. W tym dniu postanowiliśmy urządzić szwadronową gonitwę. Z naszego zaproszenia skorzystało wielu przyjaciół i znajomych. Przyjechali ułani z Ostrołęki, Sokółki, przyjechał także nasz kolega z Lublina – konny łucznik Robert Wiśniewski (budził zainteresowanie gości swoim szlacheckim strojem).

 

Tuż po godzinie 12.00 komendant Dariusz Kozakiewicz ogłosił rozpoczęcie Hubertusa. Jeźdźcy zgromadziwszy się przed stajnią wysłuchali „próbki” myśliwskich sygnałów granych na trąbce przez Krzysztofa Szyluka i pojechali w teren, by „rozgrzać” konie przed główną gonitwą.

I zaczęło się…Ledwie przebrzmiały dźwięki trąbki, wszyscy ruszyli galopem. Lis (komendant Kozakiewicz na Kaprysie) dokonywał cudów, by nie pozwolić sobie zerwać z ramienia lisiej kity. Jednak po kilkunastu minutach Krzysztof Minota z 5 Pułku Ułanów Zasławskich z Ostrołęki dosiadający Mustanga dosięgnął ramienia komendanta i kita zmieniła właściciela. Tym samym Krzysiek zdobył piękny olejny obraz – Twarze koni autorstwa malarki z Białegostoku Marii Woronowicz (może niepotrzebnie wcześniej „przymierzaliśmy” ten piękny obraz do jednej ze ścian w stajni Tradycja, chcieliśmy mieć go u siebie. W konsekwencji mogliśmy tylko chwilowo, na kilkanaście godzin postawić go na kominku w Sali kominkowej i trochę popodziwiać).

Jeszcze runda w galopie za nowym „lisem” (Ten, kto go zerwie, wygrywa, ma prawo wykonać rundę honorową wokół miejsca pogoni, i za rok sam ucieka jako lis) i przyszedł czas, by ułani i startujące w gonitwie amazonki oddali konie naszym młodszym jeźdźcom. Młodzież szukała lisiej kity na padoku. Najbystrzejszą (sokole oko) okazała się szesnastoletnia Ada Sztomber na Dragonie. I ona odebrała z rąk komendanta nagrodę. Wszyscy startujący w Hubertusie dostali też pamiątkowe certyfikaty (konie świeże, rano zbierane w sadzie jabłka).

Na zakończenie miłego dnia, bo zrobiło się cieplej i mgły zupełnie opadły, spotkaliśmy się przy ognisku. Był tradycyjny bigos, serwowaliśmy też gorący żurek i wiele innych przysmaków. Nie obyło się bez równie tradycyjnej nalewki. A potem już w kominkowej Sali były ułańskie śpiewy i biesiada do niedzielnego świtu.

{gallery}galeria/hubertus{/gallery}