Żywa lekcja historii

„Bo wciąż na jawie widzę/ I co noc mi się śni,/Że TA, CO NIE ZGINĘŁA,/ Wyrośnie z naszej krwi”.

W dniu 07.11.2015 w ramach „Koła turystycznego z elementami historii” prowadzonego przez Jolantę Dworakowską- Dojlida do Pietkowa –.siedziby Szwadronu Kawalerii im. 10 Pułku Ułanów Litewskich na zajęcia edukacyjne „Zatrzymać w pamięci” przybyła młodzież z Zespołu Szkół w Choroszczy. . Zbliżająca się rocznica Odzyskania Niepodległości i wydarzenia z tamtego okresu skłoniły młodzież do wyboru zajęć prowadzonych przez Szwadron w ramach lekcji „żywej historii”.

Na początku wysłuchaliśmy genezy pułku, który został utworzony w listopadzie 1918 r. w majątku Pietkowo na Podlasiu i przez dłuższy czas była to jego główna siedziba. Później pułk został przeniesiony do Białegostoku i stacjonował w miejscu obecnej jednostki wojskowej. Stąd też wywodzi się nazwa ulicy Kawaleryjska tj. od stacjonowania tam ułanów – kawalerii. Następnie obejrzeliśmy ciekawe eksponaty z nim związane zgromadzone w dwóch izbach pamięci. Mogliśmy przymierzyć czapki ułańskie, usiąść w siodle a nawet przeładować broń, jakiej oprócz szabli używali ułani. Następnie wybraliśmy się do parku, który kiedyś wchodził w skład majątku hrabiny Starzeńskiej. Spoglądały na nas potężne stare drzewa, prowadziły urocze alejki, resztka dawnej świetności tego miejsca. Po pałacu hrabiny nie został nawet ślad. Brutalne czasy powojenne nie pozwoliły na zachowanie takich zabytków. Jedynie ocalałe fotografie pozwalają przywrócić pamięć tym miejscom. Droga z parku poprowadziła nas na cmentarz, na grób jednego z uczestników słynnej Bitwy Warszawskiej porucznika Olizara, który ranny w tej walce nigdy nie powrócił do dobrego zdrowia i po sześciu latach zmarł. Znicz pozostawiony przez nas na jego mogile niech będzie skromnym hołdem pamięci jego czynów. Wyruszając w drogę powrotną do siedziby szwadronu nadal słuchaliśmy interesujących opowieści o ułanach i przedwojennych dziejach. Na miejscu przywitały nas osiodłane konie: Ochota, Bigot, Brokat i Odys. Ponad pół godziny popisywały razem ze swoimi jeźdźcami się swoimi umiejętnościami: szybkimi zwrotami, tworzeniem dwójek, trójek. Jedynie Bigot w tym dniu nie chciał współpracować ze swoim panem i usilnie próbował wysadzić go z siodła- takie małe rodeo. Zaprezentowane pokazy jeździeckie zrobiły na nas duże wrażenie. Każdy nasz wyjazd kończy się zawsze ogniskiem, nie inaczej było i w tym dniu. Z przyjemnością usiedliśmy przy ogniu. Rozgrzewając ręce, piekąc kiełbaski już planowaliśmy kolejny wyjazd naszego Koła turystyczno- historycznego”.

Zdjęcia >>