Jesienne drogi Puszczy Knyszyńskiej

Licząc na łaskawość natury, wbrew prognozom pogody…w dniach 8-9.09 zorganizowaliśmy rajd.

Późnym popołudniem 7.09 przewieźliśmy nasze mocno zdziwione porą konie do gospodarstwa  sympatycznej koleżanki Nelki w Majówce k. Białegostoku. Z powodu lejącego deszczu planowane ognisko się nie odbyło, za to Państwo Żukowscy ugościli nas przy swoim stole. Konie tymczasem zapoznawały się z nocnymi omamami na wybiegu, a przynajmniej mogło sie tak zdawać, sądząc po zatrwożonych oczach świecących w ciemnościach…

Rano, słońce wyjrzało zza chmur, co niewątpliwie było zaproszeniem do rajdu. Nakarmiliśmy konie, osiodłaliśmy i w drogę. Przodem Nelka, bo to ona znała drogę do pierwszego przystanku, u Ani i Grzegorza Giedrysów. Gospodarze witali nas w progu, zapraszająco machając ręką. Konie miały czas, żeby odpocząć, a my na próbowanie domowych wypieków i wyrobów (naleśniki, babeczki, naleweczki). Czas ruszać, choć niektórym odrobinę przeszła juz werwa na kontynuację rajdu, zachęcony biesiadą w miłym towarzystwieTrasa wiodła przez malownicze tereny, był czas i miejsce na przyspieszenie tempa, a więc galop!!! Konie wyczuwając daleką trasę odpowiednio dawkowały sobie energię, nie było tzw. baranów ani niekontrolowanego cwału..

Dalej w drogę…. Udało się przebrnąć przez ruchliwą trasę Białystok-Bobrowniki. Luzik. Słońce grzeje w plecy, konie kołyszą, wiatr szumi we włosach. Niczego więcej nie trzeba. Malowniczy trakt Napoleoński. Puszcza Knyszyńska. Cisza. Tylko końskie kopyta stukają po żwirówce. Na zły urok!!! Żwirówki ciągną się nieskończenie aż do mety rajdu-w Ostrowiu Nowym! Na 8 koni uczestniczących w rajdzie tylko Barda jest podkuta i tylko ona pod koniec ma jeszcze siłę wyrywać się do przodu, reszta delikatnie stawia nogi, starając się unikać kamyków. Na żwirówce jest to niemożliwe…

Koniec, jesteśmy na miejscu, szczęśliwi, że konie dały radę. A one uwolnione od siodeł relaksują się wśród bujnych traw, których jest dostatek!

W Ostrowiu do jadących na końskim grzbiecie dołączyła cześć zmotoryzowana. Wieczór, ognisko, śpiewy i rozmowy do północy… tylko, bo przecież jutro nowy dzień rajdu.

Znowu ranek i słońce, które obiecywało piękny dzień. I tak było! Wyruszyliśmy ok. 9 rano, powoli posuwając się po żwirówkach. Znowu. Chcąc odciążyć konie serwowaliśmy sobie spacerów z końmi obok, a nie na ich grzbiecie. Dla ochłody końskich ścięgien chwila relaksu w wodzie. Znowu prosta. I coraz bliżej celu…chociaż po drodze pagórek za pagórkiem, cały czas żwirek. 🙂 W końcu jesteśmy z powrotem w gospodarstwie Nelki. A tu czeka już na nas pyszna babka ziemniaczana, kiełbaski etc.

Konie szczęśliwe, że w końcu bez siodeł. Bez problemów dają założyć sobie ochraniacze na nogi i szybko pakują się do samochodu, wracają- wiedzą, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej!